poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Bursztynowa Kolonia - c.d. wspomnień.

W niedzielę byłam świadkiem przykładu pięknej postawy naszych Kolonistów. Tego dnia idąc do odległego o 40 minut, od naszego ośrodka, kościoła pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, miałam  obawy o wytrzymałosć na trud podróży naszych najmłodszych uczestniczek. Ile znaczą słowa: "zaufaj Panu" dowiaduję się zwykle, gdy sobie przypomnę własne myśli, sprzed i po, zaistniałej sytuacji. Nasza młodzież, po prostu, nigdy mnie w takich chwilach nie zawiodła. Nagrodą dla wszystkich był widok ołtarza, cały wystrój zabytkowego wnętrza, brzmienie organów  i Liturgia Mszy św.

Krystyna Ołdak - kierownik Bursztynowej Kolonii

  Kościół w Stegnie

Wieczorem, tego samego dnia, wszyscy byliśmy świadkami kontynuacji rodzących się "przyjaźni"  między najmłodszymi i najstarszymi kolonistami. 
Nasza Kolonijna złota zasada zadziałała i w tym miejscu. :) 






Gdy tylko pozwalała na to pogoda, wieczorne spotkania Bursztynowej Kolonii, odbywały się na plaży. Tam,siedząc w kręgu, śpiewaliśmy nasze ulubione piosenki, podziwialiśmy zachód słońca, ale i po prostu byliśmy ze sobą. Spacer brzegiem morza, zabawy na plaży, wspólne śpiewanie to ulubione z naszych zajęć. Pewnego wieczoru umówiliśmy się też na "sesję" fotograficzną. To był piękny lipcowy wieczór, a zachód słońca wymarzony do robienia zdjęć. Pozował, kto tylko chciał.


























































To nie koniec przykładów wzorowej postawy naszych Kolonistów. Był już późny wieczór. Wracałam od P. Kierownik Ośrodka, czy też z altany w poszukiwaniu zagubionej bluzy, gdy przechodząc obok jednego z pokoi dziewcząt, usłyszałam pytanie jednej z najstarszych z nich, o możliwość "zaopiekowania" się w nocy swoją małą koleżanką, bo dziewczynka boi się burzy. No tak, wszyscy od samego rana mówili, że nadchodzą od zachodu burze, ze Strachówki mieliśmy informacje, że jest na Mazowszu okropna, burzowa pogoda, a u nas też widoczne były błyski na niebie. Pomyślałam, że to bardzo dobry pomysł na uspokojenie "burzowych" lęków. I miałam rację, noc minęła spokojnie, bo pytanie Oli było początkiem "małej rewolucji" logistycznej. Wiele osób tego dnia nie spało w swoich pokojach (pościele zabierali ze sobą), ale dzięki temu uniknęliśmy powszechnej paniki, bo zarówno o pólnocy, jak i nad ranem grzmoty i błyskawice dały się nam porządnie we znaki. Niektórzy z nas nawet nie słyszeli, że była jakaś druga burza- choć była głośniejsza i potężniejsza. Poczucie bezpieczeństwa jest najlepszym sposobem na spokojny sen.
Wiwat przyjaźń. :)   

Krystyna Ołdak- Kierownik Bursztynowej Kolonii


Wypoczynek współfinansowany przez Mazowieckiego Kuratora Oświaty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.